Portal dla nauczycieli
i dla tych, którzy dopiero zamierzają nauczycielami zostać

NAUCZYCIEL, INTERNET I UCZEŃ – ODWRÓCONE PROPORCJE

He who can does, he who cannot – teaches. Te słowa z jednej ze sztuk George’a Bernarda Shaw wydają się być kwintesencją problemu, który stał się współczesnym wyzwaniem edukacyjnym. W dobie bardzo dynamicznego postępu technologii informacyjnych pozornie mogłoby się wydawać, że w elektronice prym wiedzie młodzież. To właśnie nastolatkowie, należący do pokolenia cyfrowych tubylców, w naturalny dla siebie sposób poruszają się w wirtualnej rzeczywistości, korzystają z komputera, a na co dzień mają do dyspozycji zminiaturyzowane procesory w swoich smartfonach. Nauczyciele, chcąc w pełni wykorzystywać możliwości stwarzane przez świat elektroniki, są zmuszeni nauczyć się tego, co dla ich podopiecznych było „od zawsze”.

Pierwszą, dość przykrą konstatacją jest fakt sporej niechęci do zmian. Nauczyciel wszak najpewniej porusza się w obszarze znanym sobie i dopóki nie jest zmuszony, nie wychodzi poza „swoje” terytorium, gdzie czuje się i najczęściej jest ekspertem. Taka postawa niemal gwarantuje, że uczeń będzie zawsze odpowiednio „niżej”, co z kolei pozwala nauczycielowi utrzymać swą niezachwianą pozycję.

Sprawy mają się odwrotnie w sytuacji, w której to nauczyciel wie mniej od ucznia. Internet i zjawiska z nim związane są doskonałym przykładem takiej sytuacji. Według przekonania znakomitej części pedagogów przyznanie się do ograniczonej wiedzy w jednym zakresie, automatycznie może powodować utratę autorytetu w innej. Dla wielu nauczycieli barierą nie do pokonania jest zwrócenie się do ucznia z prośbą o wyjaśnienie czy pomoc w okiełznaniu internetowej rzeczywistości.

Młodzież, jakby wyczuwając taki stan rzeczy, z założenia nie traktuje swojej polonistki, biologa czy anglisty jako specjalisty od komputerów. Nawet jeśli wspomniane osoby korzystają z nowoczesnych technologii na lekcji, to jednak ciągle za mało, by zyskać miano eksperta w dziedzinie wirtualnej rzeczywistości. Młodzież nie wyobraża sobie, że nauczyciele mają swoje konta na popularnych portalach społecznościowych czy wykorzystują Internet w taki sposób jak uczniowie. Tymczasem większość nauczycieli nie dość, że posiada wspomniane konta, to jeszcze wykorzystuje cały szereg funkcji na przykład do komunikowania się ze światem. Być może z uwagi na charakter tych aktywności większość nauczycieli uważa, że fakt korzystania z Internetu jest prywatną sprawą i nie czuje potrzeby dzielenia się tym z uczniami.

Mimo popularności serwisów społecznościowych w dalszym ciągu do rzadkości należą profile zawodowe nauczycieli. Pedagog, jeśli założył konto na przykład na Facebooku, to najczęściej prywatne, a tego z kolei nie chce udostępniać uczniom. Jest to zrozumiałe również dla uczniów – jednym z magnesów, które przyciągają młodzież do Internetu, jest anonimowość i chęć pozostania poza kontrolą dorosłych. Sami uczniowie nie odczuwają zatem potrzeby fraternizowania się poprzez elektroniczne media.

Można zatem postawić pytanie, czy takie zbliżenie miałoby sens? Czy poszukiwać sposobów na przełamanie opisywanych barier między nauczycielami i uczniami z korzyścią dla obu stron?

Jeśli bliżej się przyjrzeć aktywności w Internecie uczniów i nauczycieli, szczególnie w odniesieniu do ich umiejętności korzystania z komputera, to mogłoby się okazać, że dorośli, którzy poznali komputery znacznie później, posiadają o wiele bardziej rzetelną wiedzę, na przykład w zakresie programów użytkowych (arkusze kalkulacyjne, edytory tekstu itp.). Gdyby młodzież zmieniła nieco odbiór cyfrowych emigrantów (w tym wypadku nauczycieli), to może byłaby skłonna uznać, że jednak i w tej dziedzinie można się czegoś nauczyć.

Patrząc z drugiej strony, zbliżenie nauczyciela do uczniów w wirtualnej rzeczywistości mogłoby mieć przełożenie na funkcjonowanie w świecie realnym. Osoba, która posiada konto na Facebooku, znacznie zyskuje na wiarygodności w oczach nastolatka. Aby wykorzystać taką sytuację, najlepszym rozwiązaniem wydaje się założenie konta profesjonalnego. Pośród wielu zalet takiego rozwiązania można wymienić większe zainteresowanie treściami publikowanymi na takim koncie (w przeciwieństwie do prezentowania ich na lekcji), oszczędność czasu w szkole (w przypadku dłuższych materiałów), a nade wszystko znalezienie wspólnej płaszczyzny do przekazywania wiedzy i wymiany poglądów.

Nie od dziś wiadomo, że najlepszą nauką nie jest teoretyzowanie, a dawanie dobrego przykładu. Wiele wskazuje na to, że nauczyciele zostali już zmuszeni do coraz powszechniejszego wykorzystania nowych mediów w swojej pracy. Z czasem obecni uczniowie przejmą schedę po swoich belfrach. Wtedy będziemy mieli do czynienia z ostatnim etapem cyfrowej ewolucji.

Niestety, z uwagi na dość zawężone pole e-zainteresowań (w praktyce sprowadzające się do takich portali jak Facebook, You Tube i Google) peleton wspomnianej cyfrowej ewolucji może okazać się mało kreatywny. Być może warto zatem skupić się na takiej międzypokoleniowej wymianie, w której obie strony mogłyby zyskać? Uczniowie mogliby być przewodnikami nauczycieli w świecie Snapchata, Periscope’a czy Vine’a, a w zamian dostaliby szansę na zgłębienie tajników Excela czy zaawansowanych funkcji Worda tak przydatnych w późniejszych etapach edukacji. Dla obecnych nauczycieli byłoby to poznanie bądź lepsze zrozumienie wirtualnej rzeczywistości, a dla uczniów szansa na wyjście poza ramy Internetu.


Liczba komentarzy: 1

  1. Belfer | 11 grudnia 2015 r. o godz. 15:19

    Dlatego najlepiej mieć i konto zawodowe na FB.

Zaloguj się

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Zaloguj się Rejestracja

Losowe artykuły

Powiązane kursy

Przewiń do góry
Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis dostosowuje się do indywidualnych potrzeb użytkowników. Cookies nie są niebezpieczne, ale w każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Więcej informacji na ten temat w polityce prywatności.